Browsed by
Miesiąc: luty 2020

„Reunion”

„Reunion”

Podoba mi się angielskie słowo „reunion”, które jest często stosowane odnośnie zjazdów rodzinnych. Wskazuje ono na chęć lub potrzebę ponownego scalenia, ponownego połączenia. Natomiast słowo „zjazd”  odbieram raczej jako dosyć suche i kojarzące się ze zjazdem partii (z domysłem PZPR).

Człowiek jest istotą społeczną – stworzoną do relacji z innymi ludźmi. Od początku istnienia i w pierwszej kolejności, co jest naturalne, z tymi którzy są najbliżej – czyli oczywiście z rodzicami i najbliższymi krewnymi.

W nie tak znowu odległych czasach rodzina taka składała się z kilku pokoleń – była to tak zwana rodzina wielopokoleniowa zamieszkująca najczęściej pod jednym dachem i stanowiąca jedno gospodarstwo domowe. Dzisiaj, za sprawą rozwoju cywilizacyjnego, otwartych granic, migracji zarobkowej  lub edukacyjnej stan rzeczy uległ zmianie, czy się to nam podoba czy też nie.

Jesteśmy świadkami niespotykanego rozwoju cywilizacyjnego, stopniowego bogacenia się naszego społeczeństwa a kolejne pokolenia dostępują coraz większych możliwości rozwoju osobistego w drodze do spełnienia i awansu. Wolność, otwarte drzwi oraz atrakcyjne oferty pracy – tak wiele możliwości jest dzisiaj dla nas dostępne. Zdaje się, że oto wszystko nam właśnie chodziło. Pomijając kwestie polityczne – nigdy w Polsce nie mieliśmy tak dobrze pod względem ekonomicznym i socjalnym jak to jest dzisiaj. Nie twierdzę jednak, że wszyscy opływamy w dostatki ale okazje jakie się przed nami otworzyły sprawiają, że patrzymy w przyszłość raczej optymistycznie. Co z tymi okazjami zrobimy ? Gdzie chcemy dojść i co osiągnąć ?

Nasi drodzy pradziadkowie i prababcie byli w dużej mierze skupieni na „walce o przetrwanie”. Mam tu na myśli całą pracę, wszystkie zabiegi dążące do tego aby zapewnić  swoim domownikom   dach nad głową, wyżywienie, edukację – zaspokojenie podstawowych potrzeb. Można przypuszczać, że ich cała energia i siły były skupione na głównym celu jakim było to aby zdobyć środki, które pozwolą na zapewnienie rodzinie poczucia bezpieczeństwa oraz uzyskanie oczekiwanej stopy życiowej. Z tego co dziś wiemy – status ten nie zawsze był niski. Nasi pradziadkowie bywali przedsiębiorczymi mieszczanami, rzemieślnikami lub urzędnikami a interesy, które prowadzili pozwalały im na posiadanie, w pewnych okresach czasu,  własnych nieruchomości lub zakładów produkcyjnych.

Co chcę przez to wszystko powiedzieć ? Otóż zastanawiam się na ile nasz progres, nasze osiągnięcia i sukcesy mają potencjał do separowania nas od bliskich. Być może trochę nas znieczulają i  „uodoporniają” na potrzeby innych lub też sprawiają, że czujemy się zwolnieni z tych staroświeckich „obowiązków rodzinnych” …  Wydaje mi się, że jako społeczeństwo jesteśmy w procesie przewartościowywania swojego życia i stajemy się zabiegani i zbyt zajęci pracą oraz konsumpcją aby się zatrzymać i spotkać. Może dlatego owo słowo „reunion” w swoim tłumaczeniu wydaje się takie pasujące do naszych spotkań rodzinnych …

Myślę, że nasi pradziadkowie i prababcie musieli stawiać czoła podobnym wyzwaniom i problemom gdy sytuacja niedoboru, presji ekonomicznej zmuszała ich do pełnego zaangażowania w pracę i ogarnianie spraw domowych zwłaszcza gdy na głowie była spora gromadka dzieci do utrzymania.

Więzy krwi wydają się być tymi ważnymi i trwałymi a „wartości rodzinne” deklaratywnie wciąż mają silną pozycję wśród większości dzisiejszych Polaków. Przecież (prawie) wszyscy lubimy wracać i spotykać się z bliskimi przy świątecznych stołach.  Oby naszym dzieciom i wnukom pozostało to przyjemne wrażenie towarzyszące tego typu wydarzeniom . Póki możemy – zadbajmy o to,  bo przecież „czym skorupka za młodu nasiąknie … „.